Siedmioro obcych sobie ludzi, z których każdy skrywa mroczną tajemnicę, spotyka się w El Royale, nie cieszącym się dobrą sławą, na wpół zrujnowanym hotelu nad jeziorem Tahoe, na granicy stanów Nevada i Kalifornia. W ciągu jednej brzemiennej w skutki nocy każdy z nich stanie w obliczu szansy na odkupienie… zanim nie rozpęta się prawdziwe piekło.
Niesamowicie dobre kino, świetna fabuła, scenografia, muzyka i przede wszystkim aktorstwo. Cały seans czułem jednak jakbym oglądał nowy film Tarantino. W zasadzie może właśnie dlatego aż tak mi się podobało :)
pięknie pomalowana wydmuszka ale jednak wydmuszka, przeladowana motywami bedacymi juz ikonami dla kina amerykanskiego, jak wietnam, motele, mordercy, hipisi, muzyka. Niestety co za duzo to nie zdrowo, nikogo w tym filmie nie polubilem, nikomu nie kibicowalem. Szkoda...
Piszecie, że wtórny, że kopia QT. I co z tego? Fabuła świetna, super zdjęcia i dźwięk, ponad 2 godziny zwrotów akcji. Owszem, podobny do Nienawistnej 8 i do 4 pokoi, ale jednak da się opowiedzieć nową historię bez takiej ilości mięsa w dialogach. Mnie się ogromnie podobał, jak chyba żaden film w 2018 roku.